Prezentownik na każdą okazję

Zwyczaj obdarowywania się upominkami zwykle kojarzy nam się z Bożym Narodzeniem. Starannie spakowane prezenty chowamy pod błyszczącą choinką, aby potem obserwować uśmiechy pojawiające się na twarzach bliskich. Jednak to nie tylko podczas wigilijnej kolacji wymieniamy się niespodziankami. W końcu podczas naszych kolejnych urodzin, Wielkanocy, a także w dniu ważnych dla nas uroczystości po prostu należy z czymś przyjść. Tutaj do głowy przychodzą głównie dwie celebracje: komunia i ślub. Komunia to zwykle czerwony rower, masa słodyczy czy błyszczące pieniądze, które po paru latach w nieświadomy sposób wyparowują. Ślub? To co innego. To uroczystość, na którą trzeba wygospodarować sobie co najmniej 2 lata zapasu, wydać całe swoje oszczędności i poświęcić godziny na wybór idealnej sukienki. W końcu takie wydarzenie zdarza się raz na całe życie (w założeniu). No właśnie, skoro waga tej uroczystości jest tak wielka, chyba warto zastanowić się nad prezentem, który będzie po pierwsze funkcjonalny, po drugie zjawiskowy, a podsumowując- idealny. Zwykle Młodej Parze daje się pieniądze, które, owszem, może i spełniają pierwszy wymóg, ale na pewno nie można opisać ich pozostałymi dwoma przymiotnikami. Czasem nowożeńcy wskazują na zaproszeniu, co chcieliby otrzymać. Tak aby goście dobrze trafili. Wtedy sprawa wydaje się łatwiejsza, jednak nie zawsze młode pary idą nam tak bardzo na rękę. Dlatego to my postanowiliśmy przejąć pałeczkę weselnej odpowiedzialności i zaproponować Wam parę prezentów ślubnych, które będą funkcjonalne, zjawiskowe, słowem-idealne.

„Komety” Aleksandry Kujawskiej

„Komety” to zestaw sześciu kieliszków i karafki o paru kolorach- rozalinowym, zielonym, złotym i paru innych. Wydają się być stworzone dla pary nowożeńców. Delikatne, wręcz zmysłowe oddają charakter i beztroskę nowo powstałego małżeństwa. Szczególnie że konstrukcja kieliszków jest niezwykle osobista. Dzięki temu twórczości Kujawskiej na pewno daleko od nudy.

 

 

„ (…) Daleka jestem od konstruowania instrukcji lub codzienności. Interesuje mnie proces samouświadomienia oraz związanych z tym emocji, potrzeb, tęsknot, lęków. Staram się je opisywać w swoich pracach. Zaczyna się od emocji, powoli krystalizuje się koncept. Sam proces produkcji jest poprzedzony głęboką analizą. W zależności od pomysłu, który chcę zrealizować, dobieram technikę wykonania, hutę, hutników tak, by najlepiej zrealizować projekt. Pomysły szkicuję ręcznie, następnie wykonuję rysunki techniczne, robię tzw. „wycinek” z papieru, na podstawie którego formierz wykonuje formę hutniczą do dmuchania szkła itd. Czasem sama wykonuję narzędzia hutnicze pomocne mi do dzieła."

 

 

„Horror Vacui” Magdy Pilaczyńskiej

„Horror Vacui” brzmi dystopijnie, lecz na szczęście ponury nastrój pozostaje tylko przy nazwie. W sztuce tendencja artystyczna „horror vacui” polega na wypełnianiu elementami dekoracyjnymi całej przestrzeni obiektu. Tak więc talerze, wazony, patery czy filiżanki ręki Pilaczyńskiej przedstawiają tę ideę wzorowo. Czarne lub białe wypełnione są infantylnymi rysunkami, które w efektywny sposób dodają im naiwnego charakteru.

 

 

"Kiedy zaczęliśmy z Desą rozmawiać o stworzeniu projektów, stwierdziliśmy, że dobrze by było, gdyby wyróżniały się one na tle tego, co stworzyłam do tej pory. Pomyślałam, że od jakiegoś czasu miałam chęć dodać do prac większą ilości czerni. To była dobra okazja. Zdecydowanie jednak chciałam pozostać przy wycinankach, które są bardzo moje".

Michał Korchowiec i jego romantyczne lampy

Michał Korchowiec to człowiek wielu talentów. W 2012 roku ukończył wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, aby potem rozwinąć swe twórcze skrzydła. Od czasu studiów tworzy wystawy, na których prezentuje malarstwo, video-art i instalacje czy nagradzane scenografie teatralne. Podczas pandemii, trochę z nudów, zaczął projektować niezwykłe, świetlne lampy, które zostały nagrodzone w konkursie Must Have. W przesadzony sposób przywiązuje się do nich, dlatego postanowił je ponazywać chłodnymi numerami i oznaczeniami kolorów. Trzy obiekty w DESIE to początek jego nowej kolekcji.

 

 

„Moje obiekty składają się z unikatowych starych kloszy, szklanek, kieliszków. Znalezionych szklanych elementów z różnych światów, z różnych przestrzeni i czasów, z rzeczy, z których ludzie zrezygnowali, a które odzyskują swoje piękno, zmieniają funkcję i tworzą nowy obiekt. To odnajdywanie kolejnych elementów ma w sobie aspekt romantyczny. One są o miłości, o nadziei, o przyszłości ugruntowanej w racji do bycia. Dają dobro, wciągają jak odległe planety, można na nie patrzeć godzinami, rozpoznając kolejne gradienty kolorów.”

P55 Mirrors

Jak sama nazwa wskazuje duet P55 Mirrors odpowiada za produkcję luster. Autorska pracownia obiektów rzemieślniczych prowadzona przez Beatę Ludwin i Łukasza Wołka została utworzona w Toruniu w 2020 roku. I rzeczywiście tworzą oni lustra, jednak są to lustra niezwykłe. Artyści starają się sprawić, aby te nie miały tylko charakteru utylitarnego, ale także zyskały ten estetyczny. Przywracają do życia dawne rzemiosło- dekorowanie szkła. Pracują razem, ścierając się twórczo. I tak w często chaotycznej pracowni w Torunie powstają ich niepowtarzalne lustra.

 

 

"Dążymy do rozszerzenia definicji przedmiotu i pogłębienia relacji pomiędzy przedmiotem a jego użytkownikiem. Koncentrujemy się na lustrach ze względu na bogactwo ciekawych aspektów z obszarów wizualnych, użytkowych, a także znaczeniowych i historycznych.”